Historia Rodziny Magierów

Historia rodziny Magierów sięga początków XX wieku. Jan Gasiński wraz z żoną Barbarą przyjechał do Brzezinki z Prus, tutaj zakupił 15 morgów pola i wspólnie z bratem Piotrem Gasińskim wybudował drewniany dom w którym zamieszkał. Rodzina utrzymywała się z pracy na roli. Gasińscy mieli dwa konie, służącą  Hankę (Annę Mrzygłód) oraz sezonowo najmowali do pracy w polu mieszkańców Brzezinki Dolnej położonej u stóp Złotej Górki oraz mieszkańców Brzezinki Górnej znajdującej się na polanach położonych wokół szczytu.

             W związku z tym, że Jan Gasiński umiał czytać i pisać został wybrany na wójta wsi, którym pozostał przez ponad trzydzieści lat. Był  bardzo szanowany przez sąsiadów oraz  mieszkańców miejscowości i dlatego kilkadziesiąt razy „proszono go na kumotra”. Miał ponad trzydziestu chrześniaków. Niestety nie posiadał własnego potomstwa. Zdecydował więc, że uda się na pielgrzymkę do świętego miejsca właśnie w tej  intencji.  Wędrował kilka miesięcy, w większości  pieszo, aż dotarł do  Rzymu. Po powrocie opowiadał, że widział papieża. Z wdzięczności za bezpieczny i szczęśliwy powrót do domu ufundował i wybudował przydrożną figurę, która obecnie znajduje się przy ulicy Źródlanej i jest opiekowana przez dzisiejszych potomków pra, pra dziadka.

            Na początku lat dwudziestych XX wieku, wydarzyła się tragedia: młodszy brat  Jana „młodo” zmarł, a bratowa tragicznie utonęła w Wieprzówce podczas letniej powodzi, tym samym mała Francka została sierotą. Dziewczynkę oddano pod opieką stryja Jana – ówczesnego wójta Brzezinki. Franciszka kiedy dorosła wyszła za mąż za Michała Magierę z sąsiedniej wsi i odtąd odziedziczyła gospodarstwo po swoich  przybranych rodzicach.

            Jan Gasiński pozostawił, jak na ówczesne czasy, nowoczesne gospodarstwo, ponieważ w uprawie roślin stosował płodozmian, zasadził sad odmianami szczepionych drzew owocowych. Sadzonki dla siebie i sąsiadów przywiózł furmanką z Czarnego Prądnika za Krakowem. Od tej pory Brzezinianie hodowali  różne odmiany jabłek tj.: zimowe grochówki, szarą i złotą renetę, cytrynówkę, oliwkę, papierówki, boskopy a także deserowe odmiany: królową renet, cesarza Wilhelma i lancberską. Słodkie koksy, lizy, lindy i malinówki również i dziś bardzo dobrze smakują. W dziadkowym sadzie nie zabrakło śliw: węgierek, częstochowskich i  mirabelek.

             Mój pra dziadek Jan Gasiński założył jedno z pierwszych w okolicy Kółek Rolniczych i sprowadził  do wypożyczania na wieś: austryjacki tryjer i sieczkarnię ręczną. Wspólnie z „Gminą” w Andrychowie oraz mieszkańcami wsi wybudował na swojej działce pierwszą szkołę w Brzezince. Jego marzenie spełniło się kiedy zakończyła się budowa kolejnego obiektu, również położnego na jego polu. Był to, do dzisiaj istniejący i funkcjonujący budynek, potocznie zwany Kółkiem. Kółko mieściło w swych murach wiejski sklep i dużą salę służącą na potańcówki i wystawianie na scenie tzw. sztuczek. Wówczas we wsi prężnie działało  Koło Gospodyń Wiejskich i Kółko Rolnicze założone przez  mojego pra dziadka. Po II wojnie w piwnicach budynku znajdowała się zlewnia mleka dla pobliskiej mleczarni w Wieprzu. Dawny wójt miejscowości chciał, aby we wsi była biblioteka i aby dzieci mogły występować na scenie, a dorośli spotykali się nie tylko na sobotnich potańcówkach. Tak się też działo przez ponad sto lat.

            Franciszka i Michał Magiera mieli pięcioro dzieci. Czterech synów: Jana, Władysława, Józefa, Karola i córkę Helenę.  Józef ożenił się z siedemnastoletnią Marysią Walusiakówną pochodzącą z Roczyn. Jego narzeczona mieszkała „Pod Górami”, a po ślubie zamieszkała ze swoją rodziną w nowo wybudowanym domu pod numerem 102 w Brzezince.

            Obecnie drewniany budynek znajduję się przy ulicy Granicznej 48. To w nim, w latach siedemdziesiątych XX wieku, założona została przez Marię Magiera Izba Regionalna rodziny Magierów będąca kontynuacją  marzeń Jana Gasińskiego. Rodzinną spuścizną opiekuję się od 2005 roku.  Udostępniam bogaty dorobek artystyczny mamy oraz w oparciu o obrazy opowiadam zwiedzającym o  dawnym życiu   ludzi i ich ciężkiej pracy na roli. Gości przyjmuję w stroju krakowskim nawiązując do tradycji i kultury Podbeskidzia.

Barbara Badowska